niedziela, 31 lipca 2011

Przypadkowe odkrycie

Wydawało mi się, że jestem dość dobrze zorientowana w dziedzinie współczesnej piosenki polskiej, ale właśnie stwierdziłam z niejakim zażenowaniem, że jednak tak nie jest. Całkiem przypadkowo, szukając czegoś innego, znalazłam na Yuotubie tego oto przedstawiciela tzw. piosenki autorskiej ( twórca i wykonawca w jednym ) . Wideoklip ,podobno jednego z bardziej znanych jego utworów, prezentuję powyżej.  Utwór nosi tytuł - " Małgocha " - a  śpiewa autor tekstu. Przy okazji dowiedziałam się także, że, wykonywana przez Z.Zamachowskiego & Grupa MoCarta , bardzo dowcipna piosenka   -  "Kobiety jak te kwiaty" - jest także autorstwa
 nieznanego akurat  MNIE lub MI   -  Piotra Bukartyka.   A niby, skąd mam być tak na bieżąco  z polską produkcją muzyki lekkiej, skoro już od jakiegoś czasu nie słucham radiowej Trójki, bo próbuję się budzić w ciągu przedpołudnia przy pomocy gadającego
Tok FM... no, bo - " co tam, panie,  w polityce "? Czego nie dosłyszę o polityce, odsypiając zarywane noce, to do końca dnia i tak dotrze do mnie z różnych  mediów, ale
 jednak kogoś takiego, jak właśnie Piotr Bukartyk przegapiłam.  Ale czy to JA jestem  jakaś ALFA i OMEGA ( ktoś dowcipnie mówi - " alfons i omega " ;))) ? Dobrze wszak, że PEWNE rzeczy wiem o naszych, to znaczy o obecnych czasach,  BO W DUŻEJ MIERZE SIEDZĘ W PRZESZŁOŚCI...
A tekst załączonego wideoklipu bardzo smutny, przykry i zupełnie z innej beczki niż ten wykonywany przez niezastąpionego Big - Zbiga. Sam autor także  śpiewa ten tekst o kobietach,  które boli głowa... i głos ma również do posłuchania , według mnie.

piątek, 29 lipca 2011

TO LUBIĘ... c.d.

Wyrób nieznanego mi  twórcy - duuużu za duży dla mnie pierścień ( zdjęcie a'propos tematyki - biżuteria
 jako ozdoba dla jednych,  a umiejętności wytwórcze , hobby dla drugich, których podziwiam ).
Zarazem jest to przedmiot  tytułem wstępu tu zamieszczony,  zaś na zakończenie notki - inna ozdoba...

Niewątpliwie lubię malarstwo dawnych MISTRZÓW, a szczególnie z przełomu wieków
XIX - XX, w tym zaś,  między innymi,  impresjonistów - twórców pejzaży ( przeważnie , choć, nie tylko ). Dlatego tym razem nad moim blogiem zawisł obraz olejny autorstwa
 francuskiego malarza - Camille'a Pissarro [ nazwisko - bez użycia deklinacji  ( patrz:
 blog Zołzy ! ) ]. Obraz, jak widać,  tematycznie związany z aktualną porą roku - i o to właśnie chodzi.
A poniżej adres,  pod  którym można obejrzeć oraz nabyć jakiś piękny wytwór zdolnych i pracowitych rąk, kierowanych twórczą fantazją, pasją ... i to podziwiam.
http://kocim-okiem.blogspot.com/
oryginalny naszyjnik - "Średniowieczny"
Autorką różnych ślicznych i pracochłonnych wyrobów, pasjonatką jest także, znana wielu blogowiczom na blogspocie, Pani " Anabell " . A na zdjęciu jeden z przykładów Jej niedawnych prac - koralikowy naszyjnik,
który mnie zachwycił i pozwoliłam sobie ściągnąć jego fotkę ...i tu zaprezentować z wyrazami uznania :)

Na zakończenie mej notki -  bransoletka nie znanego mi autora ( zdjęcie z Netu ), ale widać mi się spodobała, skoro ściągnęłam tę fotkę
 


To lubię, a nawet podziwiam

oto banerek reklamowy

a to znak firmowy ( ulubione zdjęcie rękodzielniczki - właścicielki wirtualnego sklepiku, którego adres
w poniższym linku )
 http://dodzisklepik.blox.pl/html
Otóż znam wyroby Dodo - Nielota z realu, czasem dopiero w trakcie powstawania, a bywa, że już gotowe i mogę je wziąć do ręki. Szczególnie wtedy żałuję, że nie mam dziurek w moich uszach, bo mam przed sobą tyle ślicznych kolczyków.
Wyrastałam w siermiężnych latach Peerelu, nosiłam korale np. z farbowanej fasolki ( koleżanka z liceum plastycznego je produkowała) oraz klipsy, które szczypały w uszy. I właściwie kolczyki w uszach posiadały raczej kobiety przedwojenne, jeśli je przechowały mimo wojny. Klipsów już się teraz z kolei nie nosi, bo wróciły do łask i do uszu - kolczyki i to najróżniejsze. Ale nie będę już sobie przekłuwać uszu, nie... 
Wyroby Dodzinych zdolnych łapek w ogóle mi się podobają, ale szczerze przyznam, że szczególnie ich prezentacje na zdjęciach ...oraz nazwy, bardzo nieszablonowe, a raczej
ODLOTOWE ( w zgodzie z duchem i fantazją ich autorki ).

naszyjnik - " Truskawki ze śmietaną " ( jeden z nowszych, zdaje mi się )
 A oto kilka przykładów ( zdjęcia ściągnięte z zasobów sklepiku ):




naszyjnik  - "Wrzosień " ( już tylko na zdjęciu, bo znalazł właścicielkę )
kolczyki - " Zielony Zmrok "
Dłuugi naszyjnik -" Nieskończony Powroźnik" 
 :
Kolczyki - "Mikrusy"
Pardon - przegapiłam nazwę tych uroczych kolczyków
naszyjnik - " Srebrny zachód słońca "
 Dokładnie nie wiem, które wyroby już opuściły dom i znalazły chętnego nabywcę, nie robię tam przecież inwentaryzacji.
Osobiście jestem pełna uznania dla ludzkich talentów manualnych, pomijając kwestię indywidualnych gustów, gdyż sama mam od zarania typowe dwie lewe ręce, inaczej dziurawe, jak kto woli. Ostatnio nawet igłą nie władam ( ale to z powodu cierpnięcia  tych dwu lewych ). Moja rodzicielka także nie tworzyła wyrobów szytych ani dzianych, nie mówiąc już o jakichś artystycznych dziełach. Zatem  Córka ma - uzdolniona ze strony przodków po mieczu  - i to zdecydowanie... no, i bardzo dobrze.
O sobie zaś, aby nie popaść w dołek, muszę chyba podeprzeć się na duchu pointą jakiegoś starego dowcipu : -  " A,  chooj, za to pięknie tańczę  !! "   A także nawet śpiewam, ale... i jedno, i drugie - to już przeszłość... ;-/

czwartek, 28 lipca 2011

Refleksje niewesołe...


Strona tytułowa sobotniego dodatku do Gazety Wyborczej ( z dn.23.07 )

Jedno ze zdjęć towarzyszących treści wywiadu z Olgą Lipińską.


Wyjątkowo kupiłam papierowe wydanie GW w minioną sobotę, gdyż przestałam właściwie kupować gazety codzienne, od kiedy zostałam sama( gazeta  należała do codziennego rytuału mego Męża ).  Czasami czyniłam to jeszcze dla dwóch dodatków : "Duży Format "( z powodu jolki- jakiś czas pasja rodzinna )oraz " Wysokich Obcasów ". Od kiedy  dostałam komputer, a po pewnym czasie skusiłam się na wejście do Sieci, nie starczałoby mi już sił, ochoty ani czasu na taką ilość mediów ( przecież nadal  radio, TV). A poza tym jeszcze książki, bo już ani kino, ani kawiarnia, ani spacer...nnno, troszkę, rzadko.
Ale o co chodzi - co ja o tym wszystkim, kiedy co innego miałam na myśli?
Otóż tak mi się spodobało zdjęcie Olgi Lipińskiej, że nabrałam nagłej ochoty na żywą Gazetę, od razu, bo za zwyczaj odnajduję później w Necie wybrane artykuły, wywiady itp. I jestem zdziwiona, że już dziś( dopiero, wszakże, wtorek ) JUŻ zamieszczony ten wywiad na łamach wirtualnej Gazety.pl ? Może mi się tylko tak wydaje z tym szybkim tempem, bo czytałam już na żywo? Ale na pewno bardzo źle, że niebacznie rzuciłam okiem na tzw. forum czytelnicze pod zamieszczonym wywiadem -
 czyli uchyliłam sobie drzwiczki do tej osławionej "kloaki"( także: vide wypowiedź min. R.Sikorskiego, w innym miejscu z użyciem tego określenia wobec świata Internetu, co też jest niesprawiedliwe w stosunku do całości tego medium ). Ameryki sobie nie odkryłam w tym momencie, bo wiem o istnieniu różnych plugawych stron i adresów, ale też jakbym nie chciała o nich wiedzieć.
Skądinąd wiadomo, że osoba pokroju i o życiorysie
 Olgi Lipińskiej jest od dawna zorientowana w kontrowersyjnych opiniach na swój temat i miejmy nadzieję
 na tyle zahartowana przez życie, że ta internetowa "kloaka" nie będzie w stanie jej tak głęboko dotknąć.
Mam taką nadzieję, ale ja sama odczuwam dziś niesmak oraz smutek... Smutek - także pod wpływem treści owego wywiadu pod znamiennym tytułem - " Gorsze dziecko " oraz wielu wypowiedzi, które mnie osobiście poruszyły i wzruszyły, jak choćby tylko pewna ( no, niezbyt duża, ale jednak...)  zbieżność naszych doświadczeń, wydarzeń,
poglądów ( jesteśmy przecież rówieśniczkami, co przecież nie przesądza o wszystkim, ale... ).
Swoje dzisiejsze spostrzeżenia i emocje zakończę wybranym ( odpowiadającym mi osobiście - fragmentem z wywiadu ):
   "Była pani szczęśliwa?
Bywałam. Ale wiem to dopiero teraz. Nie doceniałam tego życia. Ciągle mi się wydawało, że coś powinno się zmienić. Wymyślałam remonty, przesuwałam ściany w mieszkaniu. Kiedy widziałam w skrzynce list, to czułam dreszcz emocji. Może to list, który mi zmieni życie. Gadaliśmy o tym z Piotrusiem. 'Nie lubisz swojego życia' - mówił. 'Lubię, ale coś by mogło się dziać ciekawego, jakieś zmiany''.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------

P.S. Oczywiście, ten post w momencie publikacji  dotyczy już jednak dnia wczorajszego, ogólnie niezbyt miłego i smutnego ( z wieelu przyczyn, włącznie z pogodą ).

wtorek, 26 lipca 2011

Imieniny ANNY - ANI - ANDZI...



<>
<>
Ania( obleci )... i tylko nie ANDZIA! to tak w/g bohaterki ksiązki...
 Z życzeniami dla mojej CÓRKI  Ani  - na drugie imię,  Zosi.  Oba imiona,  jak dla mnie, śliczne ! ;))
 Pozdrawiam wszystkie blogowe Solenizantki !

poniedziałek, 25 lipca 2011

c.d. czyli - TORT URODZINOWY - ( powinien być ! )

Zaledwie symboliczny torcik na 3 latka( rodzina ogólnie unika ciast i w ogóle słodyczy )  ;) 
Zdecydowanie większy rozmiar tortu na 4 lata ( może goście jacyś przybędą ?) 
 Pośrodku tortu cyfra "5 " - ale nie widzę na nim żadnej świeczki. Albo dopiero zostaną włożone, albo już wyjęte po zmuchnięciu ? 
I taki przegląd urodzinowych torcików na urodziny Wnuczka - na podstawie posiadanych zdjęć ( z innych urodzin nie mam w swym albumie wirtualnym )

Na przestrzeni siedmiu lat - historyjka w obrazkach

Dekoracja domu na powitanie Matki z NOwonarodzonym - autorstwa 9-letniej córki i starszej siostry ( minimalna pomoc taty i babci )
Jeszcze w szpitalu - Kubuś K. urodzony - dn.24.07/2004,
o godz. około 24-tej, czyli jeszcze w SOBOTĘ ( jego tata urodził się, jednak, w NIEDZIELĘ
Już w DOMU rodzinnym - rozgląda się , na rękach u MAMY
Zawieranie  znajomości ze starszą siostrą
I JA tam wtedy byłam - babcia przyjezdna

7 lat minęło - dokładnie wczoraj, tuż przed północą,
ale pogadaliśmy w ciągu dnia przez telefon - niestety, tylko...
Kuba, jak jego TATA, lubi góry - tu w tle Bieszczady

Pora na ŻNIWA

Sianokosy - piękne zdjęcie z foto-forum Gazety.pl

No, cóż - oto zdjęcie Znajomej wśród rzepaku ( koło Sandomierza ), ... no, cóż - bo miało się zamieścić poniżej - zgodnie z moim  tekstem i moimi chęciami. Ale przecież nie mogę palcami posadzić zdjęcia !!
LUDZIE -  nie wiem, jak Państwo trafiają z lokowaniem fotek, a mnie jakoś nie idzie ?

Ruszyły na rzepakowe pola - rumaki stalowe ... ( " hej, wy konie, rumaki stalowe, hej na pola prowadźcie wy nas..." - piosenka kołchozowa, nauczana w szkole, mojej szkole podst. )
 
A to właśnie ten poprzedni obraz P.Bruegla - Chłopskiego  pt. "Żniwa", który jeszcze do niedawna widniał u mnie jako tytułowy,  a zamieniłam go na obecny  - " Sianokosy". Tymczasem tak się już do do tego żniwnego obrazka przywiązałam, że nie mogę się z nim rozstać...więc załączam go jeszcze do  tej notki żniwnej.  Tu i ówdzie, mianowicie, przewijają się doniesienia o trwających aktualnie w różnych częściach KRAJU  żniwach, a przynajmniej tzw. MAŁYCH ŻNIWACH,  a o takowym podziale w temacie -  zbiory plonów z naszych pól - wiem tyle, o ile.  A na pewno to wiem, że tylko raz w życiu widziałam z bardzo bliska  ( ba...  siedziałam koło łanów ) duże połacie rzepaku i były to naprawdę ZŁOTE POLA - pełne zapachu w upalnym powietrzu lipca, chyba tuż przed zbieraniem...
A ponieważ w tym roku dostałam śliczne zdjęcie miłej Znajomej w takim rzepakowym polu, mam okazję je zaprezentować , powiedzmy... w zastępstwie za to moje dawne wspomnienie z  okolic
Bogatyni ( byłam tam wtedy u brata i wybrałam się  z  moim synkiem - na pole ( prawdziwe, a nie to z gwary małopolskiej ).
Pole mniej więcej takie - jak to z Netu - poniżej...

rzepakowe pole
 Pola zbóż rozmaitych - jak w moich okolicach, co to głównie żyto, trochę pszenicy i owsa. I to zbiór tego rodzaju zbóż nosi nazwę Dużych żniw, które , jak pamiętam, często około  22 lipca się zaczynały.  A bywało, że później -- w zależności od pogody i dojrzałości kłosów. Miało się kiedyś te rodzinne kontakty z wsią i jej problemami z pogodą...

sobota, 23 lipca 2011

Aneksik... czyli c.d.

Drezno - zespół pałacowy Zwinger z słynną Galerią
"Dziewczyna z czekoladą " ( lub z filiżanką czekolady ) - Jean-E'tienne Liotard ( XVIII w. )
Powinnam była załączyć ten apetyczny obrazek w poprzednim poście, ponieważ  albowiem z dwóch powodów:
 po pierwsze ten słodki -  pastelowy portrecik - ( taka technika malarska, a nie moje miłe sformuowanie)
znajduje się także w posiadaniu Galerii Drezdeńskiej i musiałam go zapewne widzieć, czego już dziś jednak nie pamiętam - wzrokowo - na ścianie muzeum...
A po drugie - tegoż słynnego pastelu reprodukcję niewielkich rozmiarów posiadam od momentu urządzania się w swym pierwszym własnym M2  i darzę ją wielkim sentymentem, zabierając do kolejnych miejsc zamieszkania.

Niespodziewanie kulturalna notka...


Piotr Bruegel ( Starszy, zwany też " Cłopskim ) - " Pejzaż z upadkiem Ikara  "-  ( Niderlandy - XVI w. )
-------------------------------------------------------------------------------------------

 "Porażone nieba skalą morze cierpnie gęsią skórką... Z migotliwą znika falą z kroplą wosku martwe piórko "-

Jacek Kaczmarski - cytat z utworu  "Upadek Ikara "
--------------------------------------------------------------------


Dlaczego zamieszczam  tu akurat tę reprodukcję, chyba, najbardziej powszechnie znanego obrazu tego malarza - tak, przynajmniej mnie, się wydaje.  Po pierwsze dlatego, że z powodu wymiany zdań z  miłym Komentatorem  zgadało nam się o obrazach tego MISTRZA, którego to inne malowidło zawiesiłam jakiś czas temu nad swym blogiem ( i to absolutnie nie ujawniając ani tytułu, ani twórcy ). Po prostu bardzo pasował mi właśnie taki obrazek - ilustracja pełni lata  ( jego tytuł to właśnie - "Żniwa" ).  A tak sobie założyłam na wstępie  blogowania TUTAJ -  zmieniać zdjęcie główne co jakiś czas i a'propos aktualnej pory roku.
I w zasadzie przeważały do tej pory ( może z kilkoma wyjątkami ) różne fotografie okolicznościowe, autorstwa ludzi mi znanych lub znalezione na różnych foto-forach. I też niektóre bardzo się podobały komentującym,  aż tu właśnie odezwali się znawcy oraz miłośnicy tego dawnego MISTRZA, jak się okazuje, mającego dziś duże uznanie. Tak sądzę na podstawie tego , o czym czytam, jak i z wypowiedzi ludzi w życiu codziennym, którzy jednak sztuką choćby trochę się interesują,  a  niekoniecznie mają MOŻNOŚĆ bywania w muzeach i galeriach świata.
Motyw Ikara ja sama poznałam ( podobnie jak większość mych rówieśników ) pod koniec szkoły podstawowej, wraz z Syzyfem, Prometeuszem, Midasem - itp. z wyboru mitów greckich i rzymskich
Wandy Markowskiej ( bardzo lubię tę książkę do dziś ). Dopiero w szkole średniej  " Mitologia " J. Parandowskiego oraz podstawy wiedzy o sztuce  na przestrzeni  wieków i takich jej przedstawicielach, jak np. Pieter Bruegel - Starszy i właśnie  jego -  " Upadek Ikara ". Najpóźniej poznałam opowiadanie
J. Iwaszkiewicza, które również jako nauczycielka j.polskiego ( krótki, ale istotny fragment życiorysu  ) zmuszona byłam " przerabiać " (  obrzydliwe słowo, ale czasami bardzo oddające trud polonisty w szkole zawodowej ), nawiązując do znanego mitu (  różnie u uczniów )  oraz wymownego obrazu. I jedyne moje szczęście wówczas, że i to niedługie opowiadanie, i rycina z obrazem Bruegla, znajdowały się w podręczniku - antologii szkolnej do tej klasy ( nie pamiętam  już której ). Czyli dla mnie ten motyw Ikara jest zdecydowanie znany ... i to w różnych jego odmianach.
---------------------------------------------------------------
-  _Autor nawiązał do flamandzkich przysłów - "Żaden oracz nie przerywa pracy z powodu śmierci człowieka" i  "Śmierci nic nie jest w stanie powstrzymać "-
To zdanie  - powyżej - wkleiłam z Wikipedii - jako jedną z trafnych interpretacji obrazu " Upadek Ikara ", z którą muszę się zgodzić, nie znając przecież przysłów flamandzkich.
Dla mnie to przede wszystkim wstrząsająca metafora tak mało znaczącego losu JEDNOSTKI w makrokosmosie - ginie istota ludzka - tragedia ... i nikt nie zauważa, życie toczy się dalej, każdy robi swoje...
Ale tego obrazu nie uczynię ilustracją wiodącą dla letniej pory roku mojego bloga, ale obecne na górze  - "Żniwa " ( chyba już ten czas w naturze ? )  zamienię na " Sianokosy "
tego samego twórcy .Podobno można oryginał oglądać nie tak daleko od  nas,  bo  w mueum -   Zamku na Hradczanach. Tego sama nie doświadczyłam, choć tak niby blisko. Jedynym  muzeum , z tych  najbardziej znanych, w którym byłam przed laty, jest Galeria w Dreźnie. I chyba najbardziej stamtąd pamiętam : obraz  z jakąś wersję ( bo jest tego motywu sporo w malarstwie dawnych mistrzów ) Ledy z łabędziem ( nie mogę dziś znaleźć przy pomocy Netu  i trudno nie będę dłużej nad tym ślęczeć ...) oraz te obrazy, które znalazłam i prezentuję poniżej... A najbardziej mi pozostał w pamięci sam widok ogólny tego wspaniałego zespołu budynków o nazwie ZWINGER.






Wielki Mistrz - sam Rembrandt  - " Porwanie  Ganimedesa " ( biedny maluch siusia )

Giorgione - " Śpiąca  Venus " ( absolutnie czysty i szlachetny AKT )

środa, 20 lipca 2011

Z Łodzi... i nie taka znów specjalna ciekawostka


zdjęcie Łodzi  jeszcze przed ulewą - z aparatu Przyjaciółki
 "Istny Armagedon!"
--------------------------------------------------------------------------------------------
Taki nagłówek mignął mi wśród doniesień ( w Necie) 
Oba zdjęcia od mieszkańca Łodzi  do Internetu - wydarzenie z ul.Sterlinga - auto pod drzewem
z różnych miejsc w kraju w dzisiejszym dniu.
W naszym mieście też w godzinach popołudniowych zrobiło się ciemno i niemiło...brrr. Koło mnie, na szczęście, żadnych strat, jak dotąd, nie zanotowałam - ale nie mówmy "hop"... Niebo aktualnie dość tajemniczo wygląda i tyle, na razie...
Poniżej zdjęcia od mej koleżanki - fografki -amatorki z wczorajszego nieba nad Łodzią - w godzinach około zachodu słońca przy burzowej pogodzie ( bo wczoraj też było burzliwie ). Podobno taka aura ma nam towarzyszyć jeszcze jakiś czas?

wtorek, 19 lipca 2011

CYKL: ciekawostki z miasta Łodzi - 1

Największe Graffiti na świecie.  "  Największe graffiti na świecie macie możliwość zobaczyć przy ul. Piotrkowskiej 152 w Łodzi. Dzieło odsłonięto 30.11.2001. Ściana o powierzchni ponad 900 m kw. pokryta została farbą z ponad 1000 puszek. Autorem malowidła jest grupa Design Futura. Dzieło ustanowiło rekord, który wpisany został do Księgi Rekordów Guinnessa. "
----------------------------------------------------------
Moje źródło informacji( jedno z wielu w Necie ):
 http://www.zamiasto.com.pl/

Natomiast z własnych doświadczeń mogę dodać na temat tego malowidła ściennego, że nie rzuca się ono aż tak bardzo w oczy przechodniów, mieszkańców Łodzi, ponieważ nie znajduje się na fasadzie  kamienicy przy Piotrkowskiej
( przy zbiegu z Al.J.Piłsudskiego ( dawniej Główną ), ale na ścianie bocznej. Minęło też już sporo lat i przestało być atrakcją, spowszedniało...
To właśnie w pobliżu znajduje się pomnik siedzącego na krześle Stefana Jaracza ( mam zdjęcie na krześle obok Niego - vide:jeden z poprzednich postów ) - przed tą kamienicą.
Pomniczek - " Zdrój uliczny" po drugiej stronie Piotrkowskiej ( dopiero zbliżamy się do ściany z GRAFFITI )
Sama okolica wokół to jedno z najbardziej ruchliwych miejsc w centrum miasta, które od czasu mojego studiowania na UŁ ogromnie się zmieniło, oczywiście na korzyść. Może TE zdjęcia ( autorstwa mej łódzkiej Przyjaciółki, jak zwykle ) bardziej na to wskazują. W głębi poniższego  zdjęcia  widnieje OWO GRAFFITI ...





secesyjny w charakterze Zdrój ( studzienka - nie wiem, czy czynna ? )
P.S. podobno to czynny zdrój( w/g Córki, częstej bywalczyni Łodzi - w przeciwieństwie do mnie, ostatnimi czasy )

poniedziałek, 18 lipca 2011

Na Ziemi Łódzkiej...

Tu mieszkam  JA -  na południowy- zachód od Miasta Łodzi
graffiti ( legalne i zlecone)  -  powstające na ścianie SDH w centrum miasta Pabianice ( zdjęcie z gazety lokalnej pt. " Życie Pabianic "). To graffiti istnieje, ale nie mam aktualnego zdjęcia
Rzeka Ner ( jedna z bardziej znanych w okolicy ) -  po drodze między moim miastem  a Łodzią
Oba zdjęcia ( wizja )  zamieszczone w naszej lokalnej gazecie w r.2010 , jako zapowiedź rychłego otwarcia tego oczekiwanego OBIEKTU - PORTU ŁÓDŹ ( między  Pabianicami a  Łodzią, bardzo blisko rzeczki Ner )
Osada Sereczyn ( znana w okolicy ze smażalni i hodowli ryb w stawach )
Tam  można pojechać i z Łodzi, i z Pabianic - ale to miejsce na zupełnie innej drodze między naszymi miastami ( pisałam o tej restauracji w notce na mym drugim adresie , BLOG.pl - niedawno )