wtorek, 26 czerwca 2012

Zdjęcia z motywem humorystycznym - dalszy ciąg cyklu

"chętny na tortury " -  znajomy z poczuciem humoru, ale zdjęcie z typu upozowanych
wszystko dla turystów w wiosce pod Alpami  - gotowa sceneria " wesołe sianokosy "
zastosowanie kontrastu  - " z rowerem po plaży na Majorce " ( pozuje moja śliczna znajoma )
na tle austriackiej scenerii " sianokosy " - pozuje małżonka  znajomego ( a zdjęcie powinno być  przed poprzednim ), czyli ta sama śliczna Pani
Zdjęcie zatytułowane " Spragniona " - zamieszczone na portalu NK ( przez parę powyższych znajomych ) wywołało dość dwuznaczne ( a nawet jednoznaczne ) komentarze. Czyli to przykładowy humor niezamierzony w momencie robienia zdjęcia - a efekt to wynik skojarzeń
( " głodnemu chleb na myśli ") na widok tego wodopoju.
Wszystkie zdjęcia są własnością pary mych bliskich znajomych, którzy namiętnie podróżują i takoż fotografują oraz chętnie udzielają pozwolenia na udostępnianie - bo czemu nie... są urodziwi i pełni radości z życia...co chyba widać na tych zdjęciach.

sobota, 23 czerwca 2012

"Ojciec za rękę prowadzi mnie..."


...albo nawet poniesie synka ( wcześniej- córeczkę ) na ramionach

Noga w nogę... przez alpejską drogę
Z Tatą po górskich drogach - tu wBieszczadach

Ręka w ręce... pierwsze kroki przez życie ( moje ulubione zdjęcie - Syna i Wnuczka )
Nie posiadam żadnego zeskanowanego zdjęcia swego Taty ( papierowych też nie za wiele i tylko jedną  fotografię - z zakładu profesjonalisty, zresztą - z obojgiem Rodziców jako 2- letnia dziewczynka z dużą kokardą na czubku głowy - taka moda wówczas ), a zatem w tej notce  mój Syn w swej życiowej ważnej roli. Zdjęć mojego Syna w roli ojca dwójki dzieci mam za to bardzo dużo w wersji papierowej oraz komputerowej ( takie czasy...). A 'propos zaczynającego się już Dnia Ojca
 zamieszczam tych kilka wybranych pod kątem cytatu z piosenki zespołu  "Arka Noego ".
Analizując postacie mężczyzn w naszej najbliższej rodzinie, przyznaję z przyjemnością, że pozytywnie wypadają w roli ojców - każdy w miarę własnych możliwości i umiejętności pedagogicznych, i opiekuńczych.

Mój Tata - rocznik 1911, miałby w tym roku 101 lat  - gdyby żył... ale przeżył tylko 75. Jak bardzo wielu mężczyzn w tamtych latach nosił ogromnie popularne imię Józef ( przeważająca liczba ojców mych koleżanek miała tak na imię ) - obok Jana, Leona, Zygmunta, Franciszka i Antoniego.Cień Stalina jeszcze nie ciążył wtedy na tym imieniem i jedynie dobrze kojarzyło się z pracowitym i opiekuńczym świętym patronem.

Jest taka piękna piosenka Tadeusza Woźniaka, której tekst pasuje mi, jak ulał,  do cech osobowych
mego Taty, człowieka lubiącego  czas wolny od roboty,  jak choćby sobotnie popołudnie  ( w jego młodości nie było wolnych sobót ). Mój Tata był towarzyski ( niestety, nie był domatorem ), lubił się bawić - właśnie i śpiewać, i tańczyć, czego mnie też nauczył. Bardzo mnie kochał, bo przez 7 lat byłam jedyną córeczką ( potem pojawił się mój braciszek ), którą wszędzie ( no, może nie tak całkiem "wszędzie ") z sobą prowadził. Z nim jeździłam tramwajem do " miasta Łodzi "i przemierzałam
 ulicę  Piotrkowską od Placu Niepodległości do Placu Wolności ( czyli całą ), odbyłam pierwszą wycieczkę do Warszawy, dostałam pierwszą w życiu POMARAŃCZĘ...ot, wspomnienia dziecięcych lat...
Oto  fragment piosenki " Smak i zapach pomarańczy " :

"Lubię kiedy jest sobota,
Gdy po wszystkich już kłopotach.
Lubię śpiewać, lubię tańczyć,
Lubię zapach pomarańczy. "

wtorek, 19 czerwca 2012

W.Szymborska - limeryki - podróże

Moja poprzednia notka dotyczyła zdjęć z podróży, a np. znana poetka  ( W. Sz. ) z podróżami wiąże swoje przezabawne limeryki i wręcz zaleca podróżowanie wszystkim próbującym się zmierzyć z tym specyficznym gatunkiem wiersza . W słowie wstępnym przed częścią tomiku ( " Rymowanki dla dużych dzieci ") z limerykami pisze , między innymi,  co zacytuję: "Bodźcem dla powstawania limeryków są mijane po drodze miejscowości... ( najlepsza do tego podróż samochodem -  dodane przeze mnie). Od biedy można pisać limeryki w domu, mając pod ręką atlas. Z mieszkania, w którym nie ma ATLASU, NALEŻY SIĘ NATYCHMIAST WYPROWADZIĆ " - koniec cytatu... ( powiększona czcionka przeze mnie, w celu podkreślenia dowcipnej propozycji ze strony POETKI ).
A teraz wybrany przykład z " limeryków podhalańskich " , bo na takie grupy tematyczne dzieli sama poetka ( trudny wybór, bo każdy pociągający trafnością i humorem , ale na coś trzeba się zdecydować ). Ten MNIE  bardzo śmieszy :

" Żył raz gazda w mieście Sącz,
co z żętycy robił poncz.
Gdy gość tego nie chciał pić,
nieboraka kopał w rzyć
i doduszał obu - rącz. "

Zdjęcie z widoczkiem podhalańskim - czyli a'propos

                                                                     *******************

Z cyklu :celowo lub przypadkowo dowcipne zdjęcia bliskich i znajomych z ich wojaży

  
Kolega  -  miłośnik Półwyspu Iberyjskiego na  jakiejś stacyjce w Portugalii
Czasami zabawny charakter zdjęcia wynika z bardzo prostego i chętnie stosowanego zabiegu ( zamierzonego, znaczy się ) - ustawiania podmiotu fotki obok specyficznego przedmiotu,  postaci
itp.  jak powyżej - np. obok klasycznego  " byczka Fernanda " w Hiszpanii (  w tym wypadku zapozował kolega - miłośnik , wszystkiego, co iberyjskie i prawie cały półwysep "zaliczył " )
Tasiemcowa kolejka turystów do jednego z obecnej listy " 7 Świata Cudów " (  pomnik miłości - jak się górnolotnie określa monumentalny Tadż Mahal ), a małpki to mają w  " du...żym poważaniu ".
Obiektyw spostrzegawczego fotografa  odnotowuje ten zabawny kontrast i to już zamierzony
pomysł - aczkolwiek, taki moment musi się trafić. Mój zięć miał w tym wypadku taki  traf, ale czujne oko i polowanie na kontrasty oraz jakieś nietypowe elementy rzeczywistości cechuje go w ogóle.



Mam zamiar - od tej  notki począwszy -  kontynuować pokazywanie tego rodzaju fotek, czyli otwieram, niniejszym,  taki  CYKL nazwany powyżej ...w tytule. Przy tej okazji również  podtrzymywać będę swe podupadające poczucie HUMORU - a przynajmniej ( niektórzy rzekliby - BYNAJMNIEJ i bardzo mnie czasem śmieszy użycie tego słowa )... mam taką nadzieję...

"OKAZ cypryjski " - tak nazwał zdjęcie jego autor - z niedawnego pobytu na Cyprze
Znajomy zamieścił tę fotkę na Naszej Klasie ( zresztą wśród wielu innych, przesyconych z kolei urodą
krajobrazu i przyrody tej wyspy )  - komentarze posypały się równie dowcipne jak TO ZDJĘCIE

piątek, 15 czerwca 2012

W poszukiwaniu resztek dobrego samopoczucia i humoru...

 
 Niewątpliwie, można się uśmiać, podobnie jak z rysunków innego  twórcy dowcipnego - Andrzeja Mleczki (uwielbiany w mej rodzince )
Zabawne, bo pt. " Zakochana para "
Zdjęcie z cyklu -  zabawne obrazki ( to oraz wszystkie powyższe i poniższe  -  znalezione gdzieś w Necie )
Ryknięcie śmiechem
Przykład tarzania się ze śmiechu - dla mnie już raczej niewykonalne
Czy mam brać przykład z  tych koni, manifestujących swój doby humor, ale ciekawe, co je  tak potrafiło rozbawić ? Czyli z czego i  "koń by się  uśmiał"...?
Czy np. z kabaretu - " Ani mru mru"  ( klasyka w rodzaju - " Klient nasz  pann ! "  z  zupką chińską), czy na serialu o Ferdynandzie Kiepskim i jego rodzinie oraz sąsiadach,  czy  z monologów Maćka Stuhra ( raczej JA gustuję osobiście - np. parodie - St.Soyki, G.Holoubka ). Zaglądam zatem na różne programy telewizyjne i  słucham w radiowej Trójce -  "Powtórki z rozrywki " prowadzonej obecnie przez Artura Andrusa ( ostatnio świetnego tekściarza i piosenkarza ) , szukam nagrań na Youtubie  np. skeczy dawnego kabaretu
" Potem " z jego gwiazdą - Joanną  Kołaczkowską ( ulubiony mej córki ), obecnego  "  Hrabi " ( z  dużym udziałem owej Joanny K., a także nawet Marii Czubaszek  i Artura Andrusa ).
Wracam w kółku do książki " Każdy szczyt ma swój Czubaszek " oraz do tomiku W.Szymborskiej
pt. " Rymowanki dla dużych dzieci ", aby poczucie humoru tych mądrych autorek i fajnych kobiet było dla mnie przykładem godnym naśladowania. Tym bardziej, że nie dogonię już podupadającego zdrowia  ( na tym polu mam niefart ) warto podtrzymywać w sobie resztki poczucia humoru, aby nawet móc  się chociaż pośmiać z własnego pogłębiającego się roztargnienia czy  sytuacji wynikających z  ograniczeń pamięci i  ciągłego poszukiwania : klasycznie okularów (jak  pan Hilary , co to " chodzi, szuka... w lewym bucie, prawym bucie " itd. ) i wielu innych przedmiotów odłożonych w jakieś nieodpowiednie miejsce... i nie popadać w przygnębienie z tej przyczyny.
Szczególnie ten wierszyk z tomiku W.Szymborskiej zwrócił moją uwagę, a jest to jeden z gatunku stworzonego przez poetkę, czyli tzw. ALTRUITKI -  a oto on ( cytuję ) :
" Nie męcz aptek i lekarza ,                              
   SAM znajdź drogę do cmentarza  ".
Wzorując się na poetce, spłodziłam własną altruitkę, która powinna mi przyświecać jako obecna norma postępowania lub maksyma na wiek podeszły i jego typowe problemy :
" Oszczędź bliźnich swych i dzieci,
sam znajdź sposób na wiek ...Trzeci " - ewentualnie  : " Sam cierpliwie znoś wiek Trzeci ".
Która wersja lepsza ?


*****************

wtorek, 12 czerwca 2012

Co kryje wnętrze dawnej glinianki...c.d. poprzedniej notki

Wygląd zewnętrzny przed ostateczną renowacją ( moja ulubiona wersja - "kurnej  chaty" )
)
Kilka zdjęć w środku glinianki wskazuje na absolutną zmianę wnętrza ( szczególnie jednego z dwóch pomieszczeń -  służącego obecnie jako pracownia i zarazem mała galeria  artysty - plastyka - scenografa filmowego - w stanie spoczynku ). Galeria to wiele różnorodnych  prac spod ręki właściciela, czyli naszego kolegi - artysty po ASP ( np. obrazki na ścianach,  odnawiane starocie itp.)
 a także  pewne rekwizyty,  przygotowane  ( gdzieś wytropione ) do niektórych filmów, jak np.
"Chłopi " czy  "Alchemik "  ( o legendarnym panu Twardowskim ). Niektóre z nich widoczne na tych zdjęciach, które też ukazują jedynie pewne fragmenty tego przemyślanego wnętrza. Pracownia szczególnie miła do przebywania w niej  w upalne letnie dni, a także czasami udostępniana szczególnie zaprzyjaźnionym gościom.
I ja... tam... byłam... ( ale zdjęcia w wykonaniu  mej łódzkiej  przyjaciółki, również szkolnej koleżanki Artysty )... a i 
osoba , widoczna na zdjęciu, to też nie JA.

sobota, 9 czerwca 2012

Posłowie do poprzedniej notki ... czyli więcej tekstu

Poddany kompletnemu remontowi  domek z tzw. letnią kuchnią ( glinianka, pełna chłodu w środku )
Zdjęcie tytułowe to także jedno z ujęć owego  wiejskiego domku moich przyjaciół, popularnie tzw.działki, choć to był prawdziwy mieszkalny dom na wsi wraz z całym obejściem i ziemią, dość dawno wystawiony na sprzedaż. Para mych przyjaciół ( małżeńska, gdyby ktoś pytał ), znaczną część pola odsprzedała potem pobliskim gospodarzom, zostawiwszy sobie dom z niewielką działką ziemi, na której urządzili prześliczny przydomowy ogród.
 Domek także został poddany generalnemu remontowi do tego stopnia, że można by tam właściwie mieszkać, całkiem wygodnie przez cały rok ( ogrzewanie, woda, łazienka ), ale nie każdy chce i może ( z różnych powodów ) zamieszkać na stałe na wsi, choć nie jest ona zbyt odległa od miasteczka Łask  ( dawno temu nawet nasze Pabianice wchodziły w skład historycznego pow.łaskiego ).
Nie mając własnego środka lokomocji, można tam dojechać autobusami  - trasa np. przez Łask do Wielunia, do Sieradza... itp.( czyli kierunek na zachód - ku Wielkopolsce ).  W taki właśnie sposób docierałam tam przed wieloma laty ( np. pierwszy raz z 10-letnim synkiem, czyli, najogólniej 30 lat
 minęło od tamtego dnia  ).
Obecnie moi przyjaciele podjęli postanowienie o sprzedaży tego miejsca, z bólem serca, ale zmuszeni
 do tego realiami życiowymi. Może w tym roku  upłynie im oraz nam ( ich gościom ) ostatnie LATO
NA WSI ?
Resztka dawnych zabudowań zagrody tzw.letnia kuchnia obok obory ( typowe dla wielu obejść wiejskich ), zmieniona na całkiem inny użytek - pewne zmiany widoczne na  tym zdjęciu, daleko idące zmiany na zdjęciu pierwszym ( a miało być OSTATNIE, ALE TAKA  ODGÓRNA EDYCJA -  MAM Z TYM PROBLEM OD ZAWSZE !! )

czwartek, 7 czerwca 2012

ponowna próba - dziś wielkie Swięto spędzone przed kompem

kolejna próba

Zaraz sprawdzę, czy sam tekst bez zdjęć przechodzi, czy też odwrotnie ?

Post z podziękowaniem od Wdzięcznej Kwoki

To JA... ale sprzed lat
Fotomontaż wiosenny
.W podziękowaniu za dobre rady od moich komentatorów - a głównie dla Caddicusa

A kuku ! po zmianie przeglądarki - chyba podziałało...? Prywatnie o A2...

Odcinek Autostrady A2 między Strykowem a Zgierzem - dokładnie koło wsi Szczawin, stacja kolejowa Glinnik ( rodzinna wieś mojego męża ) - jesień 2011r.
Spojrzenie na Tę Autostradę z aparatu mego syna w czasie jesiennej wizyty na ziemi przodków - w 2011r. 
Mój wnuczek na końcowym kawałku  pola ( kiedyś naszego - obecnie sprzedanego ) tuż przed  wałem odgradzającym część Szczawina od A2 ( reszta pól tej wsi za autostradą - utrudnienie dla mieszkańców wsi, także w drodze na stację kolejową - również po drugiej stronie, za A2).






Halooo - kolejna próba na łączach

Nic z tego... tylko temat się wyświetla, wersja robocza też pusta

Post na próbę...Autostrada A2 prywatnie

sobota, 2 czerwca 2012

Notka okazjonalna...na pierwszy dzień CZERWCA

Niedawno dostałam takie zdjęcia mojego wnuczka, potwierdzające wcześniejsze doniesienia synowskie o sportowym zacięciu i sprawności na boisku naszego Kuby.
W związku z tym życzyłam mu Dziś - z okazji Dnia Dziecka - nie tylko zdrowia i
codziennej radości, ale także dalszych sukcesów sportowych - w piłce nożnej oraz narciarstwie , które ostatnio także bardzo polubił. Oczywiście były to życzenia przez telefon, bo dzieli nas wiele kilometrów. Z przyjemnością stwierdzam również, że wnuczek, dopiero pierwszoklasista,  brzmi w tej rozmowie na odległość jakoś tak bardzo dojrzale, rozsądnie i uprzejmie... już nie dzieciak... chłopiec... mały
mężczyzna. Jak ten czas leci... !!
Zdjęcie z uroczystego pasowania na UCZNIA - Kuba w gronie koleżeńskim