poniedziałek, 31 stycznia 2011

Zima się trzyma...w łódzkich stronach


Ranek za oknem - wszystko pokrywa srebrzysta szadź

Tzw. Biała Fabryka (zabytkowa fabryka Geiera przy Piotrkowskiej), jeszcze bielsza, bo w zimowej scenerii . Zdjęcie z boku - od strony pobliskiego parku, zaś aparat fotograficzny w ręce mej łódzkiej przyjaciółki, zamieszkującej  także niedaleko stąd


Dwa najważniejsze  zabytki pabianickie - Zamek i tzw. Stary kościół (( XVI w. ) sfotografowane w  bardzo pogodny zimowy dzień jako tło dla mojego znajomego.

sobota, 29 stycznia 2011

Od przedszkola... do ...

W styczniu obchodzą swe urodziny wszystkie Koziorożce i Wodniki, a wśród nich moje dzieci spod  tych obu  znaków - na przestrzeni od 5-tego do 30-go  dnia tego zimowego miesiąca. Właśnie
wkrótce  mój pierworodny pożegna 39 lat życia, zaś jego siostra  na początku miesiąca w tenże rok
wstąpiła . A matka co roku  nadziwić się nie może, jak jej te dzieci rosną, rosną, rosną...
Mniej więcej 35 lat temu posłała oboje  do przedszkola, a tuż przed tym ważnym etapem życiowym
zaprowadziła do pobliskiego " zakładu fotograficznego" ( studio - atelier - salon... to jeszcze nie te czasy ) na pamiątkowe zdjęcie. W tym zakładzie jedynym sympatycznym meblem był bujany fotel,
 chyba w kolorze czerwonym, podobnie jak buciki i kokarda naburmuszonej 3-latki, ale przecież
to jeszcze zdjęcie czarno- białe, więc kolory w domyśle oraz w naszej pamięci. Synek,  4-latek w ubranku z turkusowej dzianiny z białymi wypustkami ( pamiętam dobrze, bo je lubiłam ).
To jest naprawdę szczególne zdjęcie w naszej rodzince, bo jedyne - oprócz komunijnych -  robione w
"atelier";  cała reszta to zdjęcia amatorskie z różnych aparatów i przez różnych wykonawców,
jak np. to poniżej -  aparat synowski na statywie, a na planie MY -  NAS  TROJE w czasie teraźniejszym ( tak mniej więcej, ale już po r.2000 )

Moje dzieci kroczą przez swe dorosłe życie bardzo różnymi drogami i dróżkami, jedno bardziej z górki, drugie częściej pod górę.
 Tak to bywa - fortuna nie zawsze i nie wszystkim jednakowo sprzyja. Ale za to oboje lubią góry...
 

wtorek, 25 stycznia 2011

Przodkowie na starych fotografiach

To zdjęcie przed kilkoma dniami na moment zostało opublikowane i być może niektórzy blogowicze je zauważyli, zanim je wycofałam,
gdyż  miałam jakieś problemy z edycją tekstu związanego z treścią zdjęcia.
Niniejszym ponawiam ten post, który pierwotnie planowałam zamieścić przy okazji dni - Babci i Dziadka, a  to  przecież tak niedawno,
więc za bardzo ta tematyka się od nas nie oddaliła;  zdjęcie jest na pewno godne spojrzenia i interesujące dla lubiących wspominać
dawne rodaków dzieje.
Jest to najstarsze zdjęcie w moim albumie, które przejęłam wraz z innymi rodzinnymi pamiątkami po odejściu mojej  Rodzicielki,
ale od najmłodszych lat znałam je ze staroświeckiego albumu , który czasem pozwalała mi oglądać moja surowa ( takie miałam zawsze
wrażenie )  Grandmutter Agata ( matka mojej matki ).
Ta piękna ( dla mnie przynajmniej ) fotografia w kolorze sepii przedstawia parę małżonków z trzema córkami,  upozowaną w  atelier,
zgodnie z dawną stylistyką fotograficzną. Ta para to moi przodkowie po kądzieli - babka Agata i dziadek Mikołaj, którego nie dane mi było
poznać w rzeczywistości , a jedynie zobaczyć na dwu zdjęciach. Zdjęcie zrobione około 1914 r., zanim jeszcze dziadek nie wyjechał na roboty
do Niemiec, skąd już nie wrócił, gdyż tam zmarł. Moja babcia miała wtedy prawie 30 lat i trzy żyjące córki, z których najstarsza  o ponad 8
oraz 10 lat starsza od pozostałych ( stoi z tyłu ). Najmłodsze dziecko w pobliżu matki, jak zazwyczaj, zaś dziewczynka koło taty to właśnie
najważniejsza dla mnie postać na tym zdjęciu - moja 4-letnia Mama  ...
Poniżej drugie zachowane zdjęcie legendarnego dla mnie dziadka, którego zastąpił , nam wnukom,
drugi mąż babci Agaty i to przez wiele lat.... ale fotografii nie zamieszczę, niestety, nadal tylko na papierze.

niedziela, 23 stycznia 2011

Więcej światła na wnuki z okazji święta babci

Mniej więcej 5 lat różnicy między jednym a drugim zdjęciem,
 jest to spory upływ czasu, niewątpliwie, ale jakie zmiany w wyglądzie  dzieci!  A ostatnio też już wyglądają nieco inaczej... a JA się aż tak bardzo nie zmieniłam w ciągu tych kilku lat...tak mi się  wydaje...  ??  Wiadomo, bowiem - " dzieci szybko rosną"...i tak to jest

sobota, 22 stycznia 2011

Babcią być...

A było to w lipcu w Krakowie - ale już 2 lata  temu. Koło bloku, w którym mieszka mój Syn ze swą rodzinką, czyli moje krakowiaczki...
Dziś był Dzień Dziadka,  wczoraj  zaś Dzień  Babci , a ja właściwie  nie pojmuję, dlaczego taka rozrzutność przydziału?  Dlaczego dwa  oddzielne dni, skoro wspólne święto dla obojga byłoby znacznie prostsze i wygodniejsze  w obsłudze dla wszystkich  - dla rodzin,  dla  takich instytucji,  jak przedszkola i szkoły, gdzie z reguły urządza się jakieś uroczyste akademie ku czci szanownych protoplastów i chyba raczej dla obojga razem... w jednym dniu ?
 Czy tak było zawsze? A może był  kiedyś tylko dzień babci,  podobnie jak w dawnych czasach obchodzono jedynie dzień matki,  co miało podkreślić główną rolę i ogromne zasługi kobiety w życiu i wychowaniu dzieci ? Ale z własnego dzieciństwa  faktycznie nie pamiętam dni innych członków rodzin oprócz matki, natomiast  na pewno pamiętam już dni ojca i babci w latach
70 - tych, gdy sama byłam już matką dzieciom. Ale dziwnie nie pamiętam, jak z tym dziadkiem - mam dziury w pamięci, czy co?
W mojej rodzinie nie przywiązywano specjalnej uwagi do różnych świątecznych okazji i ten stan się utrzymuje. 
Nie przeczę - jestem babcią i to już z prawie 16 - letnim stażem z racji posiadania wnuczki w ostatniej gimnazjalnej, ale i z niespełna 7 - letniego wnuczka, o krok przed podstawówką.
Wnuki tak daleko, że żadnych codziennych obowiązków opiekuńczych jako babcia do pomocy nie
pełnię - obecnie wcale, a dawniej czasami dojeżdżałam awaryjnie, ale rzadko.
Zatem nie jestem zbytnio zasłużona w tej roli, a mój Ślubny zaledwie 2 lata cieszył się z bycia dziadkiem i szkoda, bo naprawdę bardzo się cieszył i to On częściej jeździł do krakowiaków.
Chwila wspomnienia  przy dzisiejszym święcie...
Wczoraj, około godz.8 usłyszałam przez sen  dźwięk esemesa w mej komórce, który wysłała mi
wnuczka w drodze do szkoły. Taki SMS z życzeniami to aktualnie rodzaj nowoczesnej laurki, bo moja Olga już nie przysyła mi tradycyjną pocztą własnoręcznych wyrobów - rysunków, wycinanych serduszek itp.
 Jeszcze może przez jakiś czas mogę liczyć na przesyłki od małoletniego Kuby,jeśli jego rodzice nie zapomną  mu przypomnieć w ferworze spraw i zabieganiu.
Oboje - Olga i Kuba - zagadali jeszcze do mnie wieczorem przez stacjonarny, również przy udziale ich taty, a mego bardzo zabieganego Synka ( teraz o jego zdrowie często się martwię, bo nie ma czasu - nie ma czasu - nie ma czasu...)
No ...i po tegorocznym Dniu Babci, i obyśmy tylko zdrowi byli na co dzień... ;))

piątek, 21 stycznia 2011

Zimowe widoki za oknami - c.d.

To są zdjęcia, które przysłał mi Syn w minionym już miesiącu grudniu także  minionego już roku. Zdjęcia te  to dla  moich potrzeb dokumentacja  niezmiernie  zasypanego śniegiem Krakowa, co wcale nie było powodem do radości mieszkańców grodu Kraka,  a wprost przeciwnie -
utrudnieniem codziennego życia w tym mieście, gdzie i bez śniegu niełatwo się poruszać samochodami. I nic dziwnego, zważywszy ilość  autek garażująch pod chmurką, choćby tylko z jednej i drugiej strony bloku  mojego Syna, bo to właśnie widoki z okien jego mieszkania na 2.piętrze.Najpierw trzeba było odkopać swoje autko z puchowej pierzyny, która nocą spadła na uśpione miasto i okolice, a potem ciężka droga przez świeże zaspy i  "zakorkowane" ulice.
Zdjęcia  nawet ładne,  bo, wiadomo, zima  - taka śnieżna i mroźna - bardzo dobrze się prezentuje
na zdjęciach lub  na obrazach -  jakieś  " trojki " czy inne końskie zaprzęgi -  n.p. pędzla Kossaków z Krakowa.




Zimowe widoki za oknami


















Oto  fragment Łodzi, który utrwaliła  na tym zdjęciu moja przyjaciółka ,wyglądając tej zimy przez jedno z  okien swego mieszkania na 7.piętrze.
Na dalszym planie  widnieją  charakterystyczne oznaki dużego miasta , bo i nawet już niedaleko stąd do ul.Piotrkowskiej, ale w najbliższym otoczeniu  bloku  niewielki park sprawia wrażenie zacisznego zakątka.
I do pewnego stopnia taka jest ta  dzielnica , gdzie mieszka moja przyjaciółka ze szkolnej ławy i gdzie
czasem bywam, też chętnie  spoglądając na  świat  i rozległą  panoramę miasta przez okna. Ale od dawna nie byłam tam w okresie zimy i te zimowe zdjęcia tak
bardzo mi się spodobały, że niniejszym je pokazuję.

czwartek, 20 stycznia 2011

Czarna Madonna, Czarny Anioł...

"
"  Ocean  wolnego czasu - Kraków,Kraków, Kraków... "  -  śpiewa Kora z zespołem Maanam, a w tekście odniesienie do pamiętnych występów Ewy Demarczyk w Piwnicy pod Baranami. Zamieszczony tu teledysk to  właśnie montaż  fotografii z tego okresu życia  młodej wówczas  Ewy , nazywanej  Czarną Madonną lub  Czarnym Aniołem .
Bardzo lubię ten utwór  Kory, słucham go często , a w  tym miejscu zamieszczam go, oczywiście, z powodu niedawnej rocznicy urodzenia Ewy Demarczyk  -  16.stycznia 1941 r.  Właśnie okrągła rocznica - 70 lat i, prawdę mówiąc , ja  dopiero w tym roku zwróciłam uwagę na wiek tej Czarnej Madonny, niewidywanej już od wielu, wielu lat, a przez to tym bardziej  legendarnej, tajemniczej. 
Pamiętam ten pierwszy  moment  poznania  piosenkarki w czasie telewizyjnej  transmisji Festiwalu Piosenki w Sopocie  w roku 1964, gdy rzuciła wszystkich na kolana wykonaniem piosenki pt. Grande Valse Brillant z tekstem poetyckim J.Tuwima.
 Pamiętam dokładnie, bo sama byłam wtedy w wieku zbliżonym do młodej , nieznanej jeszcze artystki z Krakowa, a sopockie festiwale śledziłam z wielkim zaangażowaniem emocjonalnym.  Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopocie ( chyba taka oficjalna nazwa ? ) to  było faktycznie  nasze  "  okno na świat " w tamtych latach PRL - u
i te transmisje w TV  na pewno miały ogromną oglądalność wśród rodaków, którzy akurat nie mogli wtedy osobiście przebywać  w sopockim kurorcie.
Niestety, również nigdy nie zasiadłam wśród publiczności festiwalowej, ale przez wiele, wiele lat   przed szklanym ekranem i dość  długo w wersji czarno-białej.
Jako miłośniczka Czarnej Madonny nabywałam także pojawiające się różne wydania jej płyt   w postaci czarnych winylowych krążków. Obecnie przechowuję je, wraz z wieloma innymi,  w pudłach od czasu przeprowadzki.
Płyty przetrwały, ale  wykończył się nieodwracalnie ostatni mój  adapter, więc nie mam na czym odtwarzać muzyki z czarnych  krążków. Teraz są już dla mnie tylko sentymentalną pamiątką, ale  muzyka towarzyszy mi nieustannie przy pomocy innych przekaźników, na szczęście, bo  jest dla mnie bardzo ważna.
To tak powspominałam sobie nieco przy okazji rocznicy Ewy Demarczyk, a w jej wykonaniu  cenię wszystko, co zaśpiewała, ale szczególnie i osobiście lubię słuchać takich utworów, jak :
" Groszki i róże ",  " Tomaszów ", " Taki śmieszny jesteś..." , " Na moście w Avignone".

czwartek, 13 stycznia 2011

i co z tą świąteczną dekoracją?

Na mej twarzy maluje się zastanowienie , co dalej z tą świąteczną dekoracją w pokoju, bo już przecież po Świętach, a nawet i po Trzech Królach... ? Uliczna dekoracja już  zniknęła, o czym pisałam poprzednio, ale stoją jeszcze choinki w wielu sklepach, a w wielu domach przez cały karnawał, 
podobnie jak i u mnie ... kiedyś.  Już chyba 11, 12 lat bez choinki na święta, zaledwie jakiś stroik,
girlanda plastikowa ( paskudztwo ), ale najważniejsze są światełka - dla mnie to teraz wystarczy.
Czyli chyba girlanda z lampkami jeszcze jakiś czas powisi i poświeci wieczorową porą - chyba tak...

środa, 12 stycznia 2011

Obraz świata w oku kierowcy ... albo...

... albo w lusterku bagażówki
           rozwożącej towar po różnych
krajach UE, przemierzającej różne drogi,
 szosy, autostrady...
Zdarza się, i  to nierzadko, kurs nocny,
zdarza się deszcz , śnieżyca  - auto w drodze, a przed oczyma, w lusterkach, za szybą auta zmieniające się obrazki.
Trochę jak w kalejdoskopie, więc  w sumie
  atrakcyjnie, ciekawie, ale... trzeba być
uważnym, nie popadać w zbytnią kontemplację -  nawet nad najpiękniejszymi
widokami na trasie, bo koła się kręcą i trzeba
do przodu, i najważniejsza jest właściwie  " wstęga szos ".

Ale to tylko moje refleksje - z mojego punktu widzenia -  nad specyfiką zawodu kierowcy
zatrudnionego w firmie spedycyjnej... Nie mniej są to refleksje oparte również na spostrzeżeniach  Znajomego z tej branży, na jego opowieściach i zdjęciach, które tu zamieściłam.
Zdjęcia, jak widać, nie najlepszej jakości, bo robione przez  aparacik w telefonie komórkowym, znienacka i w pośpiechu, ale przez to właśnie bardzo prawdziwe - ot, życie na gorąco, jak leci...

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Swiąteczna dekoracja ulicy

Taką iluminację uzyskała główna ulica naszego miasta od dnia 6.grudnia,  czyli  na Św.Mikołaja , jako prezent świąteczny od  fabryki żarówek - oddziału firmy Philips ( od lat istnieje w naszym mieście
i bardzo dobrze, i oby jak najdłużej, bo to obecnie główny zakład produkcyjny, zatrudniający ludzi po upadku branży włókienniczej ). Pewności nie mam z tym oświetleniem  - czy to prezent dla miasta i mieszkańców, czy  też  jakaś inna forma, ale raczej jestem za...
Właśnie minęło już,  na nowo powołane do  świętowania,  a przypadające na  6. stycznia,  święto Trzech Króli i sądzę, że powinna zniknąć  także  ta bożonarodzeniowa dekoracja ul.Zamkowej. To logiczny wniosek, jak sądzę, ale  zobaczymy...?
Trochę mi szkoda, bo to miły widok - taka oświetlona choinkowa ulica, a nawet jedną taką latarnię -
choinkę widzę z okna na rogu mej ulicy. Ale przecież w końcu... święta, święta ...i po świętach.

Zimowy widok z okna



















Oto potwierdzenie tezy z poprzedniego posta : taki mam obraz  świata na zewnątrz, jaki mieści się w polu widzenia dostępnym z mojego okna.  Jest to widok na otoczenie  z wysokości 5-tego piętra  w kierunku wschodnim.  Mroźny, ale pogodny dzień pod koniec grudnia  roku jeszcze 2010.
Ale dziś już zupełnie inny widok za moim oknem  - aż nie do uwierzenia! Brak blasku słońca i brak śniegu , przede wszystkim, ponuro, szaro, mgliście. Zdjęcie byłoby brzydkie, więc nie zostało zrobione
i tylko taki może być nasz wybór, bo wpływu na aurę i wygląd świata, niestety, żadnego nie mamy...

niedziela, 9 stycznia 2011

Oczy - nasze okienka na ŚWIAT

OKO





oczy mej wnuczki - spod czapki- niewidki
Oko - fotomontaż z Kubusiem

po prostu OKO
 Nasz punkt widzenia, podobno... i trywialnie mówiąc, zależy od punktu siedzenia. Jest zatem subiektywny i tylko możemy się starać o obiektywizm w naszym widzeniu i ocenie rzeczy, spraw, ludzi, świata. Jeśli nam w ogóle zależy na obiektywizmie ... z jakiegoś powodu.