czwartek, 28 lipca 2011

Refleksje niewesołe...


Strona tytułowa sobotniego dodatku do Gazety Wyborczej ( z dn.23.07 )

Jedno ze zdjęć towarzyszących treści wywiadu z Olgą Lipińską.


Wyjątkowo kupiłam papierowe wydanie GW w minioną sobotę, gdyż przestałam właściwie kupować gazety codzienne, od kiedy zostałam sama( gazeta  należała do codziennego rytuału mego Męża ).  Czasami czyniłam to jeszcze dla dwóch dodatków : "Duży Format "( z powodu jolki- jakiś czas pasja rodzinna )oraz " Wysokich Obcasów ". Od kiedy  dostałam komputer, a po pewnym czasie skusiłam się na wejście do Sieci, nie starczałoby mi już sił, ochoty ani czasu na taką ilość mediów ( przecież nadal  radio, TV). A poza tym jeszcze książki, bo już ani kino, ani kawiarnia, ani spacer...nnno, troszkę, rzadko.
Ale o co chodzi - co ja o tym wszystkim, kiedy co innego miałam na myśli?
Otóż tak mi się spodobało zdjęcie Olgi Lipińskiej, że nabrałam nagłej ochoty na żywą Gazetę, od razu, bo za zwyczaj odnajduję później w Necie wybrane artykuły, wywiady itp. I jestem zdziwiona, że już dziś( dopiero, wszakże, wtorek ) JUŻ zamieszczony ten wywiad na łamach wirtualnej Gazety.pl ? Może mi się tylko tak wydaje z tym szybkim tempem, bo czytałam już na żywo? Ale na pewno bardzo źle, że niebacznie rzuciłam okiem na tzw. forum czytelnicze pod zamieszczonym wywiadem -
 czyli uchyliłam sobie drzwiczki do tej osławionej "kloaki"( także: vide wypowiedź min. R.Sikorskiego, w innym miejscu z użyciem tego określenia wobec świata Internetu, co też jest niesprawiedliwe w stosunku do całości tego medium ). Ameryki sobie nie odkryłam w tym momencie, bo wiem o istnieniu różnych plugawych stron i adresów, ale też jakbym nie chciała o nich wiedzieć.
Skądinąd wiadomo, że osoba pokroju i o życiorysie
 Olgi Lipińskiej jest od dawna zorientowana w kontrowersyjnych opiniach na swój temat i miejmy nadzieję
 na tyle zahartowana przez życie, że ta internetowa "kloaka" nie będzie w stanie jej tak głęboko dotknąć.
Mam taką nadzieję, ale ja sama odczuwam dziś niesmak oraz smutek... Smutek - także pod wpływem treści owego wywiadu pod znamiennym tytułem - " Gorsze dziecko " oraz wielu wypowiedzi, które mnie osobiście poruszyły i wzruszyły, jak choćby tylko pewna ( no, niezbyt duża, ale jednak...)  zbieżność naszych doświadczeń, wydarzeń,
poglądów ( jesteśmy przecież rówieśniczkami, co przecież nie przesądza o wszystkim, ale... ).
Swoje dzisiejsze spostrzeżenia i emocje zakończę wybranym ( odpowiadającym mi osobiście - fragmentem z wywiadu ):
   "Była pani szczęśliwa?
Bywałam. Ale wiem to dopiero teraz. Nie doceniałam tego życia. Ciągle mi się wydawało, że coś powinno się zmienić. Wymyślałam remonty, przesuwałam ściany w mieszkaniu. Kiedy widziałam w skrzynce list, to czułam dreszcz emocji. Może to list, który mi zmieni życie. Gadaliśmy o tym z Piotrusiem. 'Nie lubisz swojego życia' - mówił. 'Lubię, ale coś by mogło się dziać ciekawego, jakieś zmiany''.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------

P.S. Oczywiście, ten post w momencie publikacji  dotyczy już jednak dnia wczorajszego, ogólnie niezbyt miłego i smutnego ( z wieelu przyczyn, włącznie z pogodą ).

5 komentarzy:

  1. Zawsze za czymś gonimy, a gdy już osiągamy cel... myślimy o kolejnym, bo ten osiągnięty już nam się znudził.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, ja tymczasem czuje, ze gdy juz mina te wakacje, bede wracac do nich z sentymentem jako bardzo szczesliwego czasu. Zeby dostrzec szczescie potrzebny oglad z boku?

    OdpowiedzUsuń
  3. W połowie listopada miną 3 lata, odkąd prowadzę blog - nim założyłam dość długo przeglądałam dostępne blogownie. Z premedytacją założyłam na bloggerze, tu naprawdę dużo mniej chamstwa i spamu.Internet ma dwa oblicza - niewątpliwym plusem jest duże ułatwienie komunikacji międzyludzkiej, dostęp do informacji z różnych dziedzin. Dużym minusem- nie wszystko w internecie podawane jest 100% prawdą, zwłaszcza w sferze medycyny , porad medycznych i paramedycyny.Kolejnym minusem jest anonimowość, która pozwala ludziom bezkarnie innych opluwać.
    A szczęście - to rzecz, której można się nauczyć, bo to leży tylko i wyłącznie w naszej głowie. To my sami pewne wydarzenia naszego życia odczuwamy jako nieszczęście zaś inne- przeciwnie. Staram się codziennie znalezć czas na przemyślenie tego, co mnie spotkało w danym dniu, lub nieco wcześniej- i po latach takich medytacji mogę śmiało powiedzieć,że nawet to, co określamy jako nieszczęście może pod pewnymi względami przynieść nam szczęście. Może to brzmi dziwnie, może nie potrafię tego dobrze wytłumaczyć- ale co nas nie zabije to nas wzmocni a i najgorszą sytuację można z czasem obrócić na swą korzyść
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczęście to rzecz względna, dla każdego jest ono inne.Generalnie , jeśli się każdy zastanowi, to nawet w nieszczęściu można dopatrzyć się odrobiny szczęścia.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anabell - ależ, oczywiście, szczęście, tak jak i miłość, niejedno ma imię. Poza tym, przysłowiowo - " nie ma tego złego...itd. " Tylko tę teorię nie zawsze potrafimy zastosować w odpowiednim momencie, niestety...
    Również, miłego!:-)

    OdpowiedzUsuń