Babcia na sankach
Było to jakieś 8 lat temu, czyli w czasie, gdy miałam jeszcze tylko wnuczkę, a wnusio
dopiero był w drodze. Podczas świątecznych ferii syn z wnuczką wpadli z krótką wizytą, aby
zabrać sanki z mej komórki, a także i mnie, wraz z nimi do Krakowa.
A zima była wtedy mroźna i śnieżna, co widać na powyższych zdjęciach ( zimy bywały także dawniej siarczyste , a nie tylko ta obecna ). Aby wypróbować sanki i zaczerpnąć świeżego, rześkiego powietrza, podjechaliśmy autkiem do naszego parku Wolności na skraju miasta. Wiele lat temu saneczkowały tam moje dzieci, będące wtedy w wieku zbliżonym do aktualnego wieku mej wnuczki. W parku wkrótce zapadł zmrok, jak to zimą - dzień krótki..., ale miało to właśnie swój specyficzny urok, dla mnie niezapomniany, bo to było takie nasze jedyne zimowe spotkanie w tym otoczeniu, a i w ogóle zimowe wspólne wypady w teren należały do rzadkości. Na pamiątkę zostało kilka zdjęć, a wśród nich, jako ciekawostka, z zastosowaniem noktowizora, który można sprawdzić przy okazji tego wczesnego zmroku wokół nas. W drodze powrotnej do autka, zaparkowanego przy jakiejś bocznej dróżce, woziłyśmy się z wnuczką na saneczkach - na zmianę. Dało się tak, bo wnuczka już spora i dziarska dziewczynka, a babcia ... nieduża i lekka, i mało poważna ( co widać na obrazkach ). |
z tymi oczkami to wyglądacie jak postaci z Gwiezdnych wojen:) powaga!
OdpowiedzUsuńCudne!!! Wlasnie takie powinny byc BABCIE!!! Gratuluje:))
OdpowiedzUsuń