poniedziałek, 3 września 2012

Hej, ho ...do SZKOŁY by się szło ! Notka z dziejów rodzinno-szkolnych

Obrazek w dzisiejszej wyszukiwarce GOOGLE

Obrazeczek  z Netu - wydarzenie na czasie - niewątpliwie ;)
Zdjęcie baardzo archiwalne - uzyskany dzięki szkolnemu koledze skan zdjęcia mojej klasy licealnej
na wycieczce do łódzkiego Zoo.  Tu pobliskie okolice w parku rozrywki i rekreacji na " Zdrowiu "
( " Zdrowie  "- taka  nazwa dla tej okolicy w Łodzi...do dziś ")
Nie jest to cała klasa, bo nie widzę niektórych osób, a  byliśmy wtedy w X c ( według tamtego systemu nauczania 11-letniego ). Ja jestem na zdjęciu... ale pozostawiam ten fakt jako zagadkę dla chętnych, a  starzy znajomi rozpoznają, chyba bezbłędnie... ? Zdjęcie z tych czarno-białych, takie czasy...
Budynek mojej szkoły średniej, czyli II LO ( obecnie im. Królowej Jadwigi, tak jak gimnazjum w czasach II Rzeczypospolitej - powrót do tradycji ). Zdjęcie, z aparatu kolegi,  na boisko ( raczej namiastkę boiska, po prostu podwórko za budynkiem ). Front budynku od strony ulicy, a TU na tyłach odbywa się właśnie lekcja wf-u dziewcząt ( chłopcy mieli oddzielnie )
Zdjęcie z lat, gdy nadal chodziłam do szkoły, ale ..." będąc młodą nauczycielką ",
 ( bo nie " lekarką "  ze skeczu ).
Tak jakoś, już od połowy ostatniego roku studiów, zgodziłam się na posadę polonistki
w nowopowstałej szkole zawodowej przy bawełnianych zakładach  "Pamotex " dla wykwalifikowanych robotników tego, wiodącego wówczas, przemysłu. Po pierwszym półroczu

istnienia szkoły odeszła  ( do pracy w redakcji lokalnej gazety ) zatrudniona tamże nauczycielka
 j.polskiego, a w Pamotexie pracował mój Tato ...i tak mnie skaptowano, właśnie. Ale, niestety,
tak  "dostałam w kość " w tej szkole ( równolegle godziny w innej zawodówce ), że z ochotą
przeniosłam moje skołatane nerwy do zacisza biblioteki ( potrzebowano kierownictwa i nie trzeba było mieć koniecznie studiów bibliotekarskich, dobre i polonistyczne, więc się podjęłam ).
Podjęłam się , spodobało mi się ...i tak przestałam w końcu CHODZIĆ DO SZKOŁY co roku
w dniu 1.września. Ale potem przeżywałam tę powtórkę z moimi dziećmi, aktualnie jeszcze z wnukami ...choć w małym stopniu, bo nie mieszkamy w pobliżu, a nawet daleko
To zdjęcie budynku, który został przeznaczony na lokum ( tymczasowe, ale  6 lat tam
popracowałam ) dla ,wspomnianej, Zasadniczej Szkoły Włókienniczej ( oficjalnie ) zamieścił jeden z
byłych uczniów na portalu Nasza Klasa.pl i stamtąd je przeniosłam. To było zupełnie nietypowe i jedyne w swym rodzaju miejsce na lokal dla szkoły ( choć to była mała szkoła, zaledwie dwuletnia ).
To nawet zabytek z początku XX wieku, drewniany dworek - letni dom rodziny fabrykanta
Endera ( jeden z założycieli przemysłu włokienniczego w moim mieście ), otoczony niewielkim parkiem ( kiedyś znacznie większym, ale zaszły zmiany po wojnie ).  To miejsce wspominam z
sentymentem i z żalem, bo zabytek ten spłonął doszczętnie przed kilku laty.
A to już budynek I LO im. J.Śniadeckiego - szkoły średniej obojga moich dzieci.
Nie poszły śladami matki do II LO ( tato ich był z innego miasta, więc nie byłoby możliwe ), ponieważ ta szkoła znajdowała się niedaleko naszego zamieszkania i raczej ją wolały, a ja się nie upierałam
po stronie ...TRADITION... ( patrz:  Tevje Mleczarz )
Zaledwie fragment frontu budynku V LO w Krakowie przy ul. Studenckiej, do którego aktualnie uczęszcza moja wnuczka,  obecnie  - od tego dnia - do klasy II . W obecnym systemie nauczania
 czeka ją jeszcze za rok klasa III. Ja w jej wieku - 17/ 18 lat byłam już w klasie maturalnej
i taka to różnica - zresztą,  jedna z wielu w ogóle... wszystko się zmienia ( MY także ).
I taką refleksją zakończę... bo jakże się rozpisałam, łał...

2 komentarze:

  1. Ech, te fryzury z tamtych lat:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja bym chętnie do szkoły wróciła ,
    ale do tej starej a nie do tych nowoczesnych czasów ...

    OdpowiedzUsuń